Mam dosc
Komentarze: 2
Zna ktos jakis dobry sposob na odreagowanie stresow? Bo wlasnie mam ich mnostwo i chetnie skorzystam... =(
Wszystko mi sie zaczyna powolutku, krok po kroczku walic. Komplikuje mi sie coraz bardziej, tak ze nie wiem jak sie z tego wyplatac... Dusze sie. I juz nawet nie mam sily sie kurczowo zlapac brzytwy. Mam ochote rzucic wszystko w cholere. Po kiego swiat jest taki badziewny??? Sprawdza sie jedno z praw Murphy'ego- co sie moze spieprzyc, spieprzy sie na pewno. Ale nie chce tym obarczac Kota. Sama sobie poradze. Jakie beda skutki, to sie okaze. Ale przynajmniej bede miala czyste sumienie, ze go takimi pierdolami nie zajmuje. Ze sie usamodzielniam. Przynajmniej w tak malym stopniu. Ze znajduje swoje miejsce. (...) Gowno! Jakie miejsce?! Miejsce gdzie zawsze bede mogla wrocic? I co mi to da? Bo na pewno nie spokoj! Na pewno nie wtedy, kiedy mnie ktos skrzywdzi. Przeciez nie bede umiala zyc bez 'kogos'. Kogos, kto mi zastapi swiat. Kogos kto poglaska po glowce i powie, ze jestem glupiutka, jesli martwie. Kogos, kto niekoniecznie zrozumie, ale przynajmniej bedzie dla mnie. Kto nigdy mnie nie skrzywdzi. Nie oklamie. Nie wykorzysta.
Alez ja bredze. I gdzie ja taka osobe znajde? Jesli jest ktos taki, to pewnie gej. Nie zebym miala cos przeciwko, ale uczucia sie milo wspomina, jesli sa odwzajemnione. Nie chce Go krzywdzic. Jest kims cudownym i nie zasluzyl na to. Nawet jesli sklamal. I nawet jesli chcialabym sie wyzyc. Nie zasluzyl. Albo po prostu nie potrafie skrzywdzic kogos, kogo kocham. No i caly wywod jest o dupe rozbic, bo znowu doszlam do tego, ze jestem za miekka. Jest pieknie. Pozdrawiam wszystkich, ktorzy nie czytaja moich bzdur- o ile latwiej sie wam zyje! Koncze sesje, bo obiektywnie stwierdzam, ze i tak do niczego nie dojde. Zegnam
Dodaj komentarz